.

środa, 7 grudnia 2016

Koniec marzeń o oceanie

Ciężko to napisać ale w końcu podjąłem chyba najtrudniejszą decyzję podczas ostatnich kilku lat.

Nie wezmę udziału w drugim etapie regat. 


Dlaczego ? Straciłem zaufanie do jachtu. Jak Szymon zdążył napisać wychodząc z Marina Rubicon obsługa puściła mnie zbyt wcześnie (holowali mnie płynąc wstecz i w główkach portu j fala zaczęła zalewać RIBa obsługi. Łącząc wszystko z małym zamieszaniem i brakiem postawionych żagli fala rzuciła mnie na falochron w który przydzwoniłem i dziobem i kilem. Dziób został lekko stłuczony i pozbawiony farby, jednak uderzenie kilem spowodowało rozwarstwienie się dębowego dennika z sosnową wręgą. Niby 2-3 mm ale coś trzeszczy coś skrzeczy. Próbowałem ściągnąć to ściskami jednak nic nie pomogło. Łódka na razie zostanie na Kanarach.


Trochę smutno patrzy się na chłopaków szykujących się do drugiego etapu. Przez ostatnie lata nie tylko ja poświęciłem wszystko by stanąć na starcie ale również wiele osób zaangażowało się w cały projekt. Rodzina, przyjaciele, znajomi, współpracownicy, sponsorzy, anonimowi ludzie, którzy dobrym słowem czy drobnym uczynkiem sprawili, że przygoda życia pt. "Meluzyna" mogła zaistnieć nie tylko w chłopięcych marzeniach.  Nie ma słów by podziękować każdemu za emocje których mogłem doświadczyć podczas wszystkich samotnych rejsów. Zarówno te, które wywoływały euforię z sukcesów jak i chwile grozy powodujące szybsze bicie serca. Myślę, że to dopiero początek moich oceanicznych przygód. Mimo, że jestem zmuszony z pokorą poczekać na mój Atlantyk, to wiem, że przyjdzie rok i pasat, który i mnie przeniesie na drugą stronę oceanu. Za wszystkich startujących trzymam gorąco kciuki i mam nadzieję, że tym razem wszyscy drugi etap przejdą cało i bez problemów.

Jestem winien jeszcze kilka relacji z podróży, które niebawem znajdą się na blogu. 


Pozdrawiam 
Paweł