.

poniedziałek, 3 października 2016

Ostatni rejs


Ostatni Polski rejs przed regatami odbyłem wtorek-środa zeszłego tygodnia. W planach-sprawdzić ostatecznie łódkę przed regatami . W Poniedziałek za pomocą Kasi, Oli oraz Grześka, który pomaga mi od początku budowy nie tylko rękoma, ale także dużą wiedzą, przetransportowałem Meluzynę z mojego macierzystego portu na Górki. Ok. 1 w nocy zakończyliśmy mocowanie anteny na maszcie i innych.drobnych rzeczy. Zdrzemnąłem się 3 godzinki i od 5 próbowałem się uporać z całą resztą. Ucha do wpięć, life liny, mocowanie zejściówki itp.
Z porannym słonkiem, gdy zeszła mgła, żagle w górę i rura na zatokę. Kurs 015 i lecimy, by minąć Hel jak najszybciej. Słowo najszybciej jednak nie było odpowiedzią na panujące warunki. Wiatr 2B niespecjalnie napędza jacht typu setka do żwawego płynięcia. Wlokę się ok 2-3 węzłów i taka prędkość utrzymała się aż do polskiego Władywostoku-Władysławowa. Bojkę WLA mijałem ok. 1 w nocy. Korzystając ze słabego wiatru, drzemałem po 10 min spoglądając co chwila na okolicę. Prognozy na następny dzień nie wróżyły nic dobrego. Najpierw 4 później 6 na końcu do 8 B ok 12:00. Nie chcąc się wygłupiać szukając dźwigu w Ustce robię w tył zwrot i wracam na Gdańsk. Nocka na morzu będzie odpowiednim ćwiczeniem i sprawdzeniem jachtu przed regatami. O 2-3 w nocy zaczęło się rozwiewać. Założyłem 1 ref. Prędkość wzrosła, na sen czasu już nie będzie. O 5 wychodzę zza kosy i łapię wiatr od którego osłaniał mnie półwysep. Zakładam 2 ref. I tu zaczęła się na prawdę dobra jazda. Meluzyna lubi mocny wiatr, taki 4-6B. Na falach podskakuje jak piłeczka a gdy się rozpędzi potrafi nawet przeciąć kilka z nich nim kolejne ją wyhamują. Trochę pochlapało, trochę dziadów przeszło przez pokład, po pierwszym z nich przypomniałem sobie o istocie zamykania zejściówki. Niby zimno, ale radość z jazdy jakoś rozgrzewała-tak jak herbata przygotowana w kubku termicznym. Ostatecznie zepchnęło mnie go Gdyni gdzie wszedłem trochę po 12:00 gdy już wiało fest ! Tam już się wyciągaliśmy dwa dni później by kończyć przygotowania do wyprawy.

Po rejsie przyszło mi kilka myśli:
- podtrzymuje zeszłoroczną opinię, że jesienią na Bałtyku jest zimno
- nie ma się żadnego wpływu na to, w co się uderzy w nocy
- prosty samoster wiatrowy też działa dobrze byle by był wyważony
- po kilku nieprzespanych nocach organizm zaczyna funkcjonować zupełnie inaczej (człowiek czuje się ociężały, jakby przywiązali mu cegły do rąk i nóg, Trzeba racjonalnie dawkować sen by nie popaść w zbytnie zmęczenie)
- dołożę relingi (niby małe nic a jednak coś)
- dużo dużo dużo odblasków !!! wszędzie gdzie się da trzeba umieścić odblaski (lepiej widać, gdy statek świeci na nasz okręt, warto jednak z pozycji "za sterem" sprawdzić by taśma nie oślepiała nas, gdy świecimy latarką)
- kurczak curry z ryżem jest smaczniejszy od gulaszu
- w Gdyni jest fajniejsza marina (i tańsza) niż wiadoma marina na Górkach ;)


W niedzielę wyjąłem wszystko z jachtu, wywiesiłem żagle do suszenia i z Kasią umyłem środek. Jeszcze kilka dni na przygotowanie reszty. Wyrobimy się ! :) 


















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz